Razem z moją mamą mamy taką tradycję, żę kiedy w życiu moim lub mamy następuje jakaś zmiana, lub dzieje się coś ważnego, wystarczy jedno spojrzenie i już wiemy co należy zrobić. Chodzimy zawsze wtedy do Manufaktury do Wedla. Już nas tam znają więc nawet nie podają kart. Mama Balladynę, ja Piernikową. Siadamy na miękkich kremowych kanapach i rozmawiamy. Czasem za oknem jest słonecznie , czasem pochmurnie. Ale w Wedlu wszystko jest niezmienne i to nas uspokaja. Tam potrafimy rozmawiać o rzeczach o których nie potrafiłybyśmy w domu lub innym miejscu. Nie ma ciągle dzwoniących telefonów, ani ludzi którzy ciągle czegoś od ciebie chcą. Zawsze potem idziemy do Almi Decor. Cudownego wehikułu czasu, gdzie mogę przechodząc prze pokój zwiedzić kontynenty. To sklep z cudownymi meblami i przedmiotami z duszą. Drewno, metal, porcelana, szkło...wszystko w każdym stylu. Począwszy od Dalekiego Wschodu po surowy śródziemnomorski styl. Tam zawsze pachnie kadzidłem o orientalnym głębokim zapachu Opium i w tle leci muzyka: jazz, blues, chillout. To miejsce sprawia że czuję się onieśmielona i zafascynowana. Przy wyjściu stoi duża kamienna fontanna. Wychodząc zawsze pozwalam żeby moje końce palców dotknęły wody. Mam wrażenie że ta magia zostanie wtedy we mnie.
1 komentarze:
i niech ta magia nigdy w Tobie nie zgaśnie:*
Prześlij komentarz